Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

Rzekł i wyszedł, nie dając już mówić ze sobą.
Na Cesię spadł teraz ciężar dozoru dwojga chorych; nie można się bowiem było łudzić. Starościna, nawykła do biednego ale jednostajnego życia, uczuła się nagle doznanym strachem i wzruszeniem tak osłabłą, iż ku wieczorowi trzeba ją było zaprowadzić przed czasem do łóżka i — co najgorszym u niej było znakiem — zamiast długich pacierzy, zmówiła króciutkie tylko, położyła się i zasnęła zaraz. Sen, przerywany tylko jękiem i rzucaniem się, trwał całą noc bez przerwy, przeciągnął się długo na ranek... i Hordziszewski, przyszedłszy rano, znalazł stan niedobrym. Senność i nudności oznaczały aż nadto wyraźnie lekki atak do głowy, a radzić na to, przy późnym wieku pacjenta — trudno. Wstała starościna około południa, ociężała, zapominająca się, z rodzajem gorączki... zmieniona więcej na duchu i przytomności, niż na twarzy.
Piotrusia już jej na chwilę nie odstępowała, a Cesia to siedziała przy Henryku, to zbiegała o nią się dowiedzieć. Henryk także dostał gorączki, zwykłej przy ranie, gwałtownej bardzo; ale na tę łatwiej zaradzić było. Po utracie krwi nastąpiło osłabienie, rana jednak znajdowała się, jak mówił Hordziszewski, w stanie pożądanym. Poszarpanie mięśni tylko wróżyło, że może długiego potrzebować starania.
W kilka dni potem w sąsiedztwie opowiadano sobie pocichu, iż Sławczyński stary, nie szczędząc starań, wyrobić sobie potrafił indult, a Mazurowicz nie wahał się pannie Hannie podać ręki do ołtarza. Ponieważ stary kanonik właśnie na nogi był chory, indult wyrobiony został na imię księdza Kulebiaki. Dowiedziawszy się o tem, wikary, który wcale takiego rozwiązania się nie spodziewał, stanął jak osłupiały. Sam Mazurowicz mu przywiózł indult, prosząc o przybycie do Błotkowa.
Chłopak był do zdrowego parobka, dobrze wykarmionego, podobniejszy, niż do kawalera. Wypadek