Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

o którym szczęściem zapomniała w pierwszej chwili. Budził w niej jakiś wstręt i obawę.
Nie śmiała spytać, czy mu dano znać, ale wikary zaraz się do tego przyznał. Rozporządzenie pogrzebem, jak mu się zdawało, powinno było od tego najbliższego opiekuna rodziny zależeć.
— Nie wiem, co prawo stanowi w takim razie, — odezwała się Cecylja — ale czuję, co mówi serce. Pogrzebem babki my mamy obowiązek rozporządzać, mój ojcze. Posiadam trochę zapracowanego i oszczędzonego grosza. Zdaje mi się, że zgrzeszylibyśmy przy zwłokach tej, która swój niedostatek znosić umiała, nie szemrząc do zgonu, gdybyśmy, biedni będąc, udawali zamożność. Odbędziemy więc skromnie ostatnią posługę. Było to nawet wolą nieboszczki.
— A sąsiedztwo? — spytał wikary.
— Nie będziemy prosili nikogo; kto łaskaw, przyjdzie i pomodli się bez zaproszenia.
— Duchowieństwo, — podchwycił wikary — hm?
— Wy, mój ojcze, tem rozporządźcie, a ja, co każecie... zaspokoję.
Księdzu wikaremu chciało się bardzo, na złość ludziom, wystąpić trochę; ale wszedł w myśl Cesi i uznał jej słuszność.
— Niechże będzie jak najskromniej, — dodał — nie trzeba i pogrzebem kłamać. Masz, moja panno, wielką rację.
W nocy nikt w domu nie zasnął; na straży ciała mieniano się godzinami i modlił się ktoś ciągle.
Cecylja, przebrawszy się w suknie żałobne, przesiedziała do dnia w fotelu. Była strapiona, pogrążona w myślach, a mimo bólu po stracie babki, przyjazd marszałka i jego opieka nad rodziną mocno ją niepokoiły.
Przez cały dzień następny z miasteczka tłumami szli ludzie do pałacu. Nad wieczorem stolarz przywiózł trumnę i zamknięto salkę na chwilę, aby ciało przenieść do niej. Julek znowu przyniósł kwiatów