Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

i wysłał ostatnie łoże staruszki wszystkiemi, jakie mógł zdobyć w ogrodzie, ucałował jej nogi, jej ręce, co go tyle razy od dzieciństwa błogosławiły, i płakał. Andruszka i on sprowadzili o kulach Henryka, przyczem Hordziszewski był obecny. Henryk, także płacząc, ucałował ręce babki, ale mu lekarz zbytnio się nie dał roztkliwiać i do ucha wołał:
— Po męsku!... pomódl się i nazad do łóżka! Jesteś rodzinie potrzebny, powinieneś się szanować.
Trochę despotycznie oderwano go od ciała i zaprowadzono nazad na górę.
Tego dnia z sąsiedztwa wiele osób, nie znosząc się wcale z pozostałą rodziną, przybyło tylko do ciała, z modlitwą i poszanowaniem. Przyjechała także sama Sławczyńska i demonstracyjnie długo się modliła, aby ją wszyscy widzieć mogli, konie przed pałacem zostawiwszy na widoku.
Katafalk już był uporządkowany i trumna wniesiona, gdy pocztą nadjechał pan marszałek. Zmierzchało się na podwórzu, a w salce ciemno było i świece tylko przy trumnie rzucały na nią trochę blasku. Siostrzeniec, nawykły we wszystkich czynnościach do występowania efektownego, które było w jego naturze i obyczaju, odegrał i tu scenę, jakiej się po nim spodziewać było można. Jak obłąkany bólem wysiadł z powozu, rozkazując się podtrzymywać służącemu... w progu stanął raz... w przedpokoju salki, zakrywszy oczy, oprzeć się musiał o ścianę; potem padł na kolana przy katafalku i płakał lub też okazywał, że płacze... Piotruska, która do niego przybiegła, wielce mu była pomocna, bo go ciągle uspokajała i pocieszała, co mu dozwalało jeszcze większe okazywać wzruszenie. Kazał się dźwignąć do trumny, na której głowę sparł, a wreszcie, odbywszy to wszystko, szepnął Piotrusi, że potrzebuje gdzie spocząć trochę, bo czuje się słabym. Cesia właśnie, dowiedziawszy się o jego przybyciu, chciała wyjść ze swego pokoju do braci,