Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/166

Ta strona została skorygowana.

aby tam przyjąć marszałka, gdy go klucznica do niej wprowadziła.
Niemy, osłabły, prosił o fotel i padł na niego, nie mogąc długo przemówić słowa. Wynagrodził to jednak sobie, gdy raz mówić zaczął.
— Co za strata dla mnie, który ją jak syn kochałem! Święta i biedna męczennica!
Piotrusia mu po drodze szepnęła o liście, zaczął się więc o niego dopytywać. Cecylja, mimo wstrętu do wszelkiego fałszu i zatajania, zamilczała znowu, nie chcąc mu dawać żadnych objaśnień.
Pochwałami zmarłej począwszy, marszałek przystąpił natychmiast, z pewnym naciskiem, do zaznaczenia, iż na niego spada opieka, jako na wuja... i oświadczył kuzynce, żeby była spokojna, bo on nad losem jej i braci gorliwie czuwać będzie.
— Szanowny kuzynie, — cicho odpowiedziała mu Cesia — ja od lat młodych nawykłam sama czuwać nad sobą i o sobie myśleć. Serdecznie wam dziękuję, ale w żadnym razie ciężarem nikomu być nie chcę.
Rozmowa, przerwana, naturalnie na później została odłożoną. Wszedł wikary i nastąpiły zapytania o rozporządzenia pogrzebowe. Ksiądz Kulebiaka oświadczył, co postanowiono, ale się to nie podobało marszałkowi.
— Jak skoro ja tu jestem, najbliższy krewny, a stan mój majątkowy dozwala mi pogrzeb uczynić świetnym, spadłby na mnie wyrzut skąpstwa, gdybym się nie starał uczynić go odpowiednim godności staruszki.
Cesia pocichu wrzuciła słowo, iż onaby rada z własnego zasobu zaspokoić koszta pogrzebu; lecz pan Bolesław nie godził się na to — dała więc tylko znak księdzu, aby uczynił, jak się umówili... Marszałek poszedł jeszcze do Henryka na górę, gdzie znowu płakał i obsypywał ich obietnicami. Tu kazał sobie przynieść herbatę i dłuższy czas pozostał z Henrykiem i Juljanem.