Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

a wtedy możnaby posłać sztafetę po marszałka... albo... kto wie? inne jakie znaleźć sposoby.
— Gdzież go znajdę? — spytała Cecylja.
— Sekretarz jest na dole w restauracji — zawołał Szmul. — Niech panienka wejdzie tylko do sieni mojego domu, aby na rynku nie zobaczył kto rozmowy, a ja sekretarza wyprowadzę.
I stary, zapomniawszy o swych latach, prawie pobiegł, wyprzedzając swoją protegowaną. Cecylja poszła za nim. Po chwili Machczeńko bez czapki wybiegł z restauracji.
Nigdy on zbliska nie widział panny Horyszkówny. Spojrzawszy na nią, na jej piękność, na powagę, przejęty wrażeniem, jakie ten ideał na nim uczynił, stanął pokorny i oniemiały. Panna Cecylja w najświetniejszych salonach wydawała się taka, dla ludzi nawet, którzy już w żadne ideały nie wierzyli; można więc sobie wyobrazić, jak olśniła kancelistę, który chyba zdaleka mógł oglądać podobne zjawisko.
— Uczyniono mi nadzieję, — odezwała się Cecylja, wyciągając ku niemu rękę, której on nie śmiał się dotknąć — że znajdę w panu opiekuna. Jesteśmy sieroty... chcą nam wydrzeć ostatni nasz przytułek, ostatnią okruszynę, jaka nam pozostała. Panie, przychodzę was prosić o jedno tylko: starajcie się zwlec podpisanie tej umowy, a ja użyję wszelkich środków, jakie są w mocy mojej, aby zapobiec ruinie. Proszę pana, ratuj nas, jeśli możesz.
Dźwięk tego głosu, wejrzenie błagające, podana ręka w uniesienie wprawiły sekretarza. Chwycił się za piersi i prawie głosu mu zabrakło.
— Pani! choćby przyszło głową nałożyć! jak Boga kocham... wnet lecę i przeszkodzę... Ile?... tydzień trzeba? niedoczekanie ich! nie będzie z tego nic, daję słowo!
— Uczynisz pan chrześcijańskie dzieło miłosierdzia i Bóg to wam za nas wypłaci, a ja do zgonu