Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

wdzięczna mu będę. Wstrzymaj pan dni kilka... uczyń, co możesz, a koszta, jeśli jakie będą, chętnie poniosę.
Machczeńko się oburzył.
— Koszta? jakie koszta być mogą? Żadnych w świecie, złamanego szeląga! Daję słowo, niech pani będzie spokojna; lecę w tej chwili.
— Staniesz się naszym dobroczyńcą — dodała Cecylja.
— Będę najszczęśliwszym, gdy potrafię usłużyć, daję słowo... proszę polegać na mnie.
To mówiąc, z odwagą rzucił się na rękę panny i, ucałowawszy ją, pobiegł jak szalony.
Cesia uśmiechem podziękowała staremu Żydowi, który swobodniej odetchnął, i zwróciła się ku drzwiom.
— Niech pani pisze do marszałka, — szepnął Szmul — niema rady! On jeden tu coś może. Ja wyprawię sztafetę.

VI.

Pożycie państwa Mazurowiczów było nieustającą wojną, która młodej pani zdawała się prawie pożądaną — bawiła się nią i znajdowała w niej dziką jakąś przyjemność. Mąż dochodził czasem do wściekłości... naówczas piękna Hanna śmiała się z niego nielitościwie.
— Dobrze panu tak! — wołała. — Pocoś mnie brał, mimo woli mojej? Wiedziałeś przed ślubem, co cię czeka.
Po rozmowie ze starym Sławczyńskim, gdy się dowiedział później Mazurowicz, że sprawa przeciw Horyszkom, dla wywłaszczenia ich, już została rozpoczęta, triumfujący przyjechał do domu. Chciał tem oczy wykłuć żonie, lecz przez cały dzień nie spotykali się, tylko u obiadu. Hanna siedziała zwykle na klucz zamknięta w swoim pokoju. Mazurowicz niecierpli-