Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/214

Ta strona została skorygowana.

obrońcą, że właśnie dla zmuszenia Cecylji, aby dom jego przyjęła, dopuścić mógł sprzedaży Zawiechowa. Zgadzało się to z jego planami, a Cecylja naówczas zupełnieby z braćmi zależała od łaski jego.
Krew rzuciła się jej do głowy... ale list trzeba było dokończyć i wysłać. Powiedziała sobie, obliczając, co miała, iż w ostatnim razie z braćmi wyniesie się do miasta. Sumka, jaką posiadała, starczyła na pierwsze niezbędne potrzeby. To jej trochę dodało odwagi. Nie liczyła może narazie, że i los starej sługi zabezpieczyć było potrzeba, i ponieść koszta podróży i sprowadzonego ogrodnika, którego tylko co nie było widać, opłacić.
Na myśl jej to wszystko nie przyszło. Poszła, jak codzień, na górę do braci, przed którymi ukrywała katastrofę, usiłując nie zmieniać nic w trybie życia codziennego, czytaniu i rozmowie.
Szmul, rozstawszy się z Cecylją w sieniach swojego domu, zaledwie miał czas zajrzeć do sklepu, położonego na dole, gdy dzwonek dał się słyszeć i powóz końmi pocztowemi zaprzężony zatoczył się przed austerję. Gospodarz, wyjrzawszy, poznał w słudze i panu, żądających pomieszkania, owego nieznajomego, który niegdyś zajechał tu na nocleg i nazajutrz nazad wyruszył. Podrażniony losem Horyszków, gniewny na cały świat, stary nierad był wcale, gdy go natychmiast kamerdyner zaprosił do pana hrabiego.
Szmul poszedł kwaśny. Los tych biednych wnuków starościny na sercu mu leżał, a do rozmowy ochoty wcale nie miał. Od pierwszych słów, gdy się przybyły zaczął dopytywać, czy nie słyszał o majątku jakim na sprzedaż, Szmul, powiódłszy ręką po czole, odparł grzecznie:
— Jaśnie pan mi przebaczy, ale ja dziś chodzę przybity; ja anibym dobrze odpowiedzieć nie mógł.
— Cóż to waćpanu jest?
Szmul westchnął.
— Choć Żyd jestem, panie grafie, ale serce mam,