Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

Piękną bardzo, trochę niemęską ręką uderzył się po szerokiej piersi z wielką gracją i uśmiechnął do Cecylji, która szeptała podziękowania, kłopocąc się już długiem wdzięczności, jaki zaciągnęła względem niego.
Ponieważ dano znać o przybyciu kuzyna, Henryk o kulach i Julek zeszli na powitanie. Z drugiej strony pośpieszyła Piotruska, która, równie jak starościna, miała słabość do marszałka, aby go pozdrowić ze łzami.
Marszałek się rozczulał.
Podobnie jak piękną rękę, starał się okazać swe piękne serce, wylane dla rodziny, gotowe do ofiar, wzruszone niegodziwem postępowaniem nieprzyjaciół.
Rozmowa przeciągnęła się do wieczora późnego. Pan Bolesław, uspokoiwszy piękną kuzynkę, zabawiwszy ich opowiadaniami swych urzędowych czynów i trosk, pojechał na noc do Szmula.
Tu już mu mieszkanie przygotowano obok hrabiego. Pan Sulejowski dowiedział się zaraz o przybyciu marszałka, do którego w sprawie dóbr bobrynieckich pisał. O pokrewieństwie jego z Horyszkami był już uwiadomiony i wieczorem, gdy pan Bolesław wrócił do mieszkania, znalazł w niem bilet wizytowy hrabiego Sulejowskiego. Z listu był mu tylko znajomym, ale teraz, na widok karty jego, przyszło mu na myśl, że w ich domu ostatnie lata spędziła panna Cecylja i że to był ten człowiek, którego obwiniano o zakochanie się w jego kuzynce, a ją o rozprzężenie małżeństwa.
Przykre wrażenie na marszałku zrobił przyjazd w te strony obwinionego, którego z tego powodu posądzać istotnie było można o jakieś zamiary względem panny Cecylji. Marszałek, który za każdem zbliżeniem się do niej więcej się rozmarzał, doznał nader niemiłego uczucia.
Jeszcze się, tak rozmyślając, wpatrywał w bilet leżący na stoliku, gdy mu kamerdyner oznajmił, że hra-