— Idźże ty mi zaraz, dojrzyj, co się z kurami dzieje — poczęła klucznica — i czy już spać poszły, a oblicz, czy która gdzie nie zabiegła, bo to u nas, dzięki dobrym sąsiadom, jak się kura o trzy kroki tylko oddali, zaraz jej łeb ukręcą.
Szmul niedowierzająco głową potrząsł.
— A, jak mi Bóg miły, — ciągnęła zapalczywie Piotruska — takich my tu ludzi mamy! Coprawda, to prawda! Skaranie Boże tu z nimi żyć! Tylko patrz, a pilnuj się. Choćbyś oczu dziesięcioro miał, i tego byłoby za mało. Kartofle po nocach kradną... cebuli nie upilnować.
Tymczasem dziewczyna wyszła, a klucznica przerwała nagle i zupełnie zmienionym, słodkim głosem odezwała się do Szmula:
— Proszę też pana Szmula, nie słyszeliście czego o naszych paniczach? Tydzień już, jak żaden w domu nosa nie pokazał. Starościna niespokojna, gryzie się, nie je, stęka, ręce łamie. A tu jeszcze, jakby na złość, i od panny Cecylji żadnego listu. Choć zwarjuj, powiadam panu Szmulowi. Że mi się w głowie nie zaprószyło, to jakaś łaska Boża. Jejmość samiuteńka jedna wciąż, ani do kogo słowa przemówić i... zagryza się myślami. Gdyby nie poczciwy ksiądz wikary, co czasem zajrzy... pustynia... aż strach! A jej ani do ogrodu nie namówisz, ani do rozmowy.
Szmul słuchał z uwagą natężoną.
— O paniczach ja nie wiem nic, ale każę się między naszymi przepytać, może który ich gdzie w sąsiedztwie spotkał. Gdzieś się pewnie bawić muszą dobrze, kiedy o babce zapomnieli.
— Żeby mieli zapomnieć, to nie — odparła Piotruska. — Chłopcy poczciwe z kościami; ale się to zadurzyło... wiatr... fiu, fiu! w głowie. Boże miłosierny!... a ta zaraz w strachu o gagatków.
Szmul jej przerwał.
— Cóż mają robić? Muszą się bawić! Gospodarować po szlachecku niema na czem, do wojska ochoty
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/23
Ta strona została skorygowana.