Pan Bolesław zaraz na wstępie chciał jej dać uczuć, jak go oburzała ta dziwna fantazja i z wielką grzecznością, ale sztywnie i zimno ją przywitał.
— Wie kuzynka, — odezwał się — doprawdy, gdybym nie wiedział, że jestem w Zawiechowie, nie poznałbym miejsca... zawahałbym się nawet z poznaniem pięknej ogrodniczki. Nie mogę wyjść z podziwienia nad zmianami, jakie tu zaszły, o których nie raczyliście nawet mnie zawiadomić.
— Kochanego wuja w domu nie było, — odpowiedziała Cecylja — a spodziewam się, iż po obejrzeniu naszego gospodarstwa i moich rachunków, nasz opiekun przekona się, żeśmy jego zaufania nie zawiedli.
Mówiła to, uśmiechając się, i wprowadziła wuja do sieni pałacowej, która, równie jak cała budowa, wyglądała świeżo. Piotruska, nadąsana i milcząca, poszła schować się do siebie. Zdziwiony trochę marszałek znalazł się w salonie nieboszczki starościny.
Wszystko tu było poszanowane, ale pokój wcale inaczej się przedstawiał. Najwykwintniejsza panowała w nim czystość; stare mebelki były poodświeżane, a z gratów dawnych tylko fotel nieboszczki i jej podnóżek, obciągnięte szarem płótnem, pozostały. W jednym kątku stało pianino Pleyela otwarte. Wszędzie pełno bukietów, a na stolikach książek. Na ścianach, oprócz dwu dawnych portretów, pozbierane z ruin, wisiały wcale piękne obrazy, w ramach, dla oszczędności, czarnych. Otwarte okna na ogród, słońce, wpadające niemi, czyniły salon wesołym i wdzięcznym. Z wielką umiejętnością stary sprzęt i skromny przybór nowy, smakownie do harmonji z nim dobrany, ułożone były w całość, która przypominała dawne czasy, a była młoda i żywa. Zdziwiony gość w pierwszej chwili nie umiał nic powiedzieć nad to, że bardzo było ładnie u nowej gospodyni.
Równie świeżo wyglądał dawny pokój sypialny starościny, w którym jeszcze więcej było książek, ogrodniczych przyborów, nasion i wazoników.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/230
Ta strona została skorygowana.