nie mieli, w kancelarji też takim paniczom nie do twarzy. Co robić? Chyba który się z majątkiem ożeni.
Piotruska w okno się zapatrzyła, smutnie zadumana.
— Eh, to jeszcze takie młode, jeden i drugi; ledwie mleko z pod nosa zeszło — zaczęła. — Henryś, starszy, dopiero ma lat dwadzieścia, Julek niespełna dziewiętnaście. Niech Bóg broni, żeby już mieli myśleć o ożenieniu się! To tylko u was, panie Szmul.
— A tak, u nas — odparł Szmul spokojnie — u nas, ale to co innego.
— Potem, — kończyła Piotruska — gdzieby to dla nich nawet takich, jak należy, panien wyszukać? Z bogatą, choćby z najbogatszą, jaką córką rządcy, albo plenipotenta, a choćby i posesora, żaden się Horyszko nie ożeni... toć to przecie familjanci... a znowu księżniczki...
Pokręciła głową.
— E, co to o tem i myśleć!
Szmul stał, czekając i domyślając się, iż coś ważniejszego nad to ma mu do powiedzenia Piotruska. Ona się jakoś wahała i spoglądała mu tylko w oczy, badając usposobienie.
— Niechno jejmość powie — zapytał stary — może czego potrzeba?
Klucznica mu się do ucha przysunęła, które musiał ku niej pochylić.
— Ani złamanego szeląga w domu! — zawołała, ręce załamując. — Tak mi Boże dopomóż! Ostatnie kilka groszy trzeba było za sól zapłacić. Marszałek, który nam tę nieszczęśliwą jałmużnę przysyła, od pół roku milczy — ani feniga. Starościna, żeby z głodu umarła, nie napisze, nie poprosi — mnie nie wypada. Co jeszcze było zapasu na czarną godzinę, to zabrali chłopcy; jak poczęli prosić i zaklinać — co było robić? Pan myśli, panie Szmul, że ona dla postu nie chce jeść wieczerzy? Post postem, a ona sobie od ust odejmuje, aby co oszczędzić, i głodem się morzy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/24
Ta strona została skorygowana.