Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/240

Ta strona została skorygowana.

Ludzie skrupulatni dodawali, że się z żoną rozwiódł, co także na niego cień rzucało. Wreszcie piękna postawa, dystynkcja, zimna trochę grzeczność przybysza nie jednały mu przyjaciół. Koso na niego patrzano. W pierwszych chwilach, po przeniesieniu się do dóbr tutejszych, hrabia miał wiele do czynienia w miasteczku. Bywał tam bardzo często; widywano go, ale ani on tak dalece z nikim, ani nikt z nim znajomości nie szukał.
Ze Sławczyńskim, spotkawszy się, przypomnieli się sobie z widzenia na poczcie. Hrabia pojechał odwiedzić starego w Błotkowie, gdzie zastał panią de domo Motowidłowską, która chciała mu bardzo państwem imponować — ale domem nie był zachwycony. Z przypadku potrącono w rozmowie o Horyszków. Stary wróg wylał się z całą żółcią przeciw nim, a między innemi, nie wiedząc przed kim to mówi, rzucił i tę potwarz na pannę Cecylję, że kogoś bałamuciła i rozwiodła.
— Co się tyczy tego, — przerwał hrabia — pozwoli pan sędzia sobie powiedzieć, że to zupełnie fałszywa pogłoska. Byłem świadkiem.
— A, — zawołał sędzia — i cóż?
— Panna Horyszkówna nietylko się nie przyczyniła do rozwodu, ale usiłowała mu zapobiec i od tego jegomości, który jej się miłością swą naprzykrzał... uciekła, wyrzekłszy się miejsca, do domu.
— To, mości dobrodzieju, tak się mogło zdawać hrabiemu, zdaleka patrząc — odparł Sławczyński. — Oho! panna djable rezolutna! za łby wszystkich pobrała, i wuja pana marszałka, i obu braci. Dom do góry nogami! Herod-baba!
Hrabia nie odezwał się więcej.
Nie mogło to ujść wiadomości panny Cecylji, iż Sulejowski nabył dobra w okolicy. Było rzeczą aż nadto pewną, iż uczynił to dla zbliżenia się do niej i z początku w wielkiej jakiś czas przetrwała obawie,