Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/242

Ta strona została skorygowana.
IX.

Życie, które sobie i rodzinie stworzyła panna Cecylja w Zawiechowie, byłoby się mogło prawie szczęśliwem nazywać, gdyby mu ludzie spokojnie rozwijać się byli dawali. Napróżno starano się odosobnić, potrzebować jak najmniej od obcych i jak najrzadziej z nimi stykać: raziło to wszystkich niemal, że biedna ta rodzina, którą miano za zginioną, zdołała się wydźwignąć, prawie bez niczyjej pomocy, a im to lepiej szło, tem zazdrośniej na to powodzenie patrzano, tem uparciej przepowiadano, że to się wszystko źle skończyć musi. Postępowanie panny Cecylji wychodziło ze zwykłego trybu, raziło jakąś odwagą, która ludziom twardych nałogów zdawała się zuchwałem losu wyzywaniem. Patrzano ciągle, oczekując katastrofy, która nie nadchodziła, i cieszono się z każdej wieści fałszywej, rokującej jakąś stratę, omyłkę, niepowodzenie.
Sąsiedztwo Zawiechowa, oprócz Bobryniec, składały folwarki niegdyś do ekonomji, później do klucza należące, a dziś będące w ręku różnych rodzin, które się zamożności dorobiły. Pomiędzy Zawiechowem samym a Bobryńcami, stykając się z obojgiem, były dwie wielkie i piękne wsie, należące do Ratajewskich. Mąż samej pani, zmarły przed kilku laty, niegdyś dzierżawca, spekulant szczęśliwy, człowiek pracowity, niepozorny, z wielu względów do Sławczyńskiego podobny, chociaż powierzchownie więcej od niego ogładzony, poznał był niegdyś żonę swoją, p. Łucję Demler, w domu książąt S., od których trzymał jedną wieś dzierżawą. Panna Łucja pochodziła z Galicji, wychowana była w Wiedniu, i z powodu ruiny majątkowej rodziców, zajmowała się wychowaniem w możnych domach, do których towarzystwa przywykła. Świetne talenta, wielka uroda, umysł niezmiernie żywy, dowcip, przytomność dozwalały jej w najpierwszych salonach, mimo podrzędnego położenia, grać ro-