Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

niezmiernie troskliwa o swą piękność, była jedną z tych kobiet wiekuistych, co, jak Ninon, nigdy się nie starzeją. Tajemnicą zachowania wdzięków u niej, jak u wielu innych piękności nieśmiertelnych, była zawsze jedna i ta sama recepta, żeby uczuciu nie dawać brać góry nad sobą, namiętności się bronić i zachować się zabalsamowaną spokojem, pewnym rodzajem odrętwienia i chłodu. Pani Łucja umysłowi dozwalała bujać, myśli pracować, ale sercu, co cały organizm porusza i wstrząsnąć może gmachem, nakazała wiekuiste milczenie. Spało ono, a właściwie nigdy się nie budziło. Uczucia, prześlicznie naśladowane, umiał produkować ten żywy umysł, który w niej był jedyną życia sprężyną. Zamiast kwiatów serca, wonnych i prawdziwych, posługiwała się sztucznemi, cudownie, aż do kropelek rosy na kielichach, z artyzmem doskonałym naśladowanemi.
Gdy chciała, można ją było wziąć za czułą, za tkliwą, za płochą nawet, za nierozważną; lecz rozum-reżyser stał zawsze za kulisami i w porę dawał znać, by się wycofać ze sceny.
Pomimo wielu złośliwych historyjek z czasu pobytu panny Demler w różnych domach pańskich, które na ucho podawane krążyły i miały za sobą wiele prawdopodobieństwa, — nikt nie mógł jej zarzucić nic pewnego, dowiedzionego. Postępowanie jej było ostrożne, wyważone i nieposzlakowane.
Od śmierci męża nie wiedziano spełna, czy chciała sobie znaleźć nowego towarzysza życia, czy nie. Nosiła żałobę rok i sześć niedziel, przyjmowała u siebie wiele gości, nie odpędzała młodzieży, ale hołdy młodych chudopachołków, którzy nic nad ładne wąsiki nie mieli, przyjmowała tak odstręczająco i obojętnie, że wkońcu zaczęto mówić, iż wcale wychodzić zamąż nie myśli.
Dom, w którym panowała wyrachowana oszczędność, był, pomimo to, na najwykwintniejszej stopie; porządek panował w nim ścisły, kontrola baczna, su-