Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

opuszczał, z tą powagą i zręcznością razem, co każdy jej ruch odznaczały, weszła panna Cecylja na cmentarz, a Julek za nią. Piotruska, zobaczyszy ją, skoczyła i szepnęła pośpiesznie słów kilka, a Cesia, odrzuciwszy zasłonkę z twarzy, zarumieniona cała, zbliżyła się do Ryngoldów.
— Jakaż będę szczęśliwa, — odezwała się — jeśli mi państwo zechcecie chwilkę darować i moją pustelnię odwiedzić. Uczynicie mi łaskę, za którą prawdziwie wdzięczna im będę.
Podkomorzy, zachwycony jej prostotą i wdziękiem, przysunął się, aby pocałować ją w rękę. Podkomorzyna uściskała Cesię. Poznały się z panną Jadwigą i od pierwszego wejrzenia uczuły sympatję dla siebie. Była to jedna z tych chwil w życiu jasnych, niezamąconych niczem, których wspomnienie pozostaje na zawsze. Cecylja umiała ocenić ten krok podkomorstwa szlachetny; oni w niej sercami poczciwemi poczuli istotę niezwyczajną, godną szacunku i przyjaźni. Z jednej i drugiej strony dosyć było kilku słów, aby się poznać i zbliżyć. Tylko grający role i komedje w życiu ludzie, nie będący sobą, potrzebują długiego badania; charaktery jasne i prawe objawiają się całe w pierwszem słowie, możnaby powiedzieć w wejrzeniu.
Piotruska była w zachwyceniu. Razem wszyscy weszli do kościoła. Po nabożeństwie podkomorstwo, nie chcąc niespodzianą bytnością przyczynić kłopotu, odjechali do miasta, obiecując się na poobiedzie.
Wszystko więc przygotowano na przyjęcie tak niespodzianych gości; ale Cesia miała sobie za prawidło, od którego nie odstępowała nigdy, aby serdecznie dzielić się z przybyłymi tylko tem, co dom miał zwykle. Proste więc bardzo i skromne przyjęcie być musiało.
Podkomorstwo od wieków nie widzieli pałacu. Znali go jeszcze za świetniejszych czasów, potem, przejeżdżając, widywali zdaleka ruinę. Stary zdzi-