Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

gnały, bywa wielce powabnem. Jest to zawsze triumfem rozbić lody obojętności tak skamieniałej.
Nie było nic zręczniejszego nad rozmowę pani Łucji. Hrabia, przemówiwszy słów kilka, słuchał, niekiedy tylko wtrącając słowo... ona mówiła wiele, łatwo i przedziwnie. Odmalowała bardzo trafnie swe wdowieństwo, poświęcone wychowaniu córki, swe gusta artystyczne; nazwała się starą, unikała najmniejszego pozoru zalotności, była chwilami prawie naiwną, a kunszt, z jakim występowała, godzien był zaprawdę oklasków.
W ciągu kwadransa pośpiesznie zaczepiła o wszystkie przygotowane tematy rozmowy i w oczach wielkiego znawcy chyba to nagromadzenie ich mogło zdradzać sztukę.
Spodziewała się, że hrabia zwolna się ożywi, że się rozrusza, że się zapomni, że da jakiś znak życia; lecz Sulejowski jak przyjechał zastygły, tak pozostał roztargniony i obojętny. Było to niebezpieczną próbą. Każda inna, żywego temperamentu, kobieta byłaby zniecierpliwiona podwoiła szturm i wydała się pośpiechem zbytnim. Pani Ratajewska, wielce wytrawna, osądziła, że hrabia miał naturę broniącą się pierwotnym wrażeniom, ale nieumiejącą zapewne oprzeć się nałogowi. Nie zmieniła więc strategji.
Wielka łatwość i swoboda rozmowy sprawiły tylko tyle, że hrabia, poznawszy panią Łucję, śmielej się odzywał i chętniej usta otwierał, pewien że będzie zrozumiany.
Mówiąc prawie nieustannie sama, zajmując się napozór czem innem, pani Ratajewska dopełniała tajemnego egzaminu delikwenta. Nic nie uszło jej baczenia: ani wyraz oczu, ani charakterystyka guzików koszuli i łańcuszka od zegarka. Każdy ruch i słowo przynosiło jej jakąś ważną wiadomość.
Mówiono wiele o sąsiedztwie, a epizodycznie pani Ratajewska umiała potrącić o wszystkich książąt,