Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/270

Ta strona została skorygowana.

widzieć, a bardzo gorąco usiłował zapoznać się z Julkiem, tak iż go to nawet uderzyło.
Ktoby go był widział wczoraj znudzonego w Walinie, a tak ożywionego w Żytkowcach, zdziwiłby się, znajdując w nim prawie nowego całkiem człowieka. W jednej chwili nastroił się cudownie do tonu domu, stał się swobodny i rozmowny.
Podkomorzy, mający tę wiarę niezachwianą, że między ludźmi sympatje i antypatje objawiają się od pierwszego spotkania, poczuł się ku niemu pociągniętym serdecznie. Tak samo dzieląca wszystkie uczucia męża podkomorzyna. Panna Jadwiga przypatrywała mu się z podbudzoną ciekawością, z powodu pochwyconego rumieńca Cesi.
Lecz po chwilce panna Horyszkówna już wcale nie uważała na gościa i swobodnie a wesoło bawiła pannę Jadwigę. Hrabia — o ile tylko dozwalała grzeczność należna podkomorstwu — zwracał się, zbliżał i wyraźnie lgnął do Julka.
Juljan, któremu się podobał, nie widział żadnego powodu uchylania się od miłej znajomości. Posądzał siostrę, że z pobytu w tym domu wyniosła uprzedzenia jakieś, ale tych nie podzielał. Przez długi czas hrabia wcale się nie zbliżał do panien i Cecylja zaczynała już mieć nadzieję, że się potrafi, pocichu pożegnawszy gospodarstwo, wymknąć niepostrzeżona, gdy nadjechała pani Ratajewska, niby przypadkiem; w istocie jednak wiedziała, że się tu spotka z hrabią i chciała kuć żelazo, ufając w to, że powinno być gorące.
Przybycie wdowy, którą przez chwilę oboje gospodarstwo i córka ich zająć się musieli, dozwoliło hrabiemu zbliżyć się do panny Cecylji i szepnąć:
— Niech mi pani moje dawne grzechy przebaczy. Pozostańmy dobrymi znajomymi. Nie gniewaj się, pani, na mnie, to jedno, o co teraz proszę. Błagam przebaczenia!