Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/283

Ta strona została skorygowana.

mownicy otrzymali polecenie, ażeby o nim nie wspominali nikomu. Henryk przyjechał nocą, a że nie stawał w miasteczku, mógł pozostać niepostrzeżonym. Na poczcie w Błotkowie nie zsiadał nawet z bryczki.
Dla siostry przyjazd Henryka stanowił wypadek największej wagi. Sama ona namówiła go do wyjazdu i ułatwiła tę podróż, z obawą więc teraz oczekiwała jej skutków. Wprawdzie listami swemi starała się brata utrzymać na dobrej drodze i jego pisma sprawiały jej niemałą radość, świadcząc z jaką gorliwością, można powiedzieć gorączką, rzucił się do nauki; ale cóż znaczą listy i mogąż one zastąpić choć w części to, co daje intuicją jedno wejrzenie na twarz ukochaną?
Henryk był zmieniony znacznie. W przeciągu kilku miesięcy spoważniał jeszcze, dojrzał; widać w nim było, iż czuł brzemię własnego losu na ramionach. Ciasne ramy, w jakich widział świat z tego zakątka, opasanego miejscowemi sprawy, — rozszerzyły się; obcowanie z ludźmi dało mu inny pogląd na życie i rozwinęło te ziarna, które siostra rzuciła pierwsza w jego duszę. Henryk wiedział, że sam na siebie rachować powinien i czuł w sobie siły do podźwignięcia się o własnej mocy. Nie był to już ów młody, wesoły chłopak, który nie widział przed sobą nic nad wioseczkę z dworkiem, ładne cztery koniki i wesołe życie z sąsiadami.
Piotruska, która przybiegła ze łzami go przywitać, znalazła także, iż postarzał i zmężniał. Nie stracił jednak serca dla swoich, i pierwszego wieczora, zasiadłszy z siostrą u stolika, zapytywany, opowiadał do północy. Miał już na widoku, po ukończeniu studjów i praktyki, zajęcie przy znacznej fabryce, przez spółkę założonej, w której przyrzekano mu udział. Nie przerażała go wcale przyszłość.
Juljan słuchał opowiadania z zajęciem, prawie z zazdrością.