Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/292

Ta strona została skorygowana.

komorzanki być niestosowne. Jedna tylko Jadwiga gorąco protestowała.
Gdy się to działo, hrabia zwolna zawiązywał stosunki w sąsiedztwie. Bywał prawie wszędzie, lecz do nikogo się poufałej nie zbliżał, nie znajdując dla siebie właściwego towarzystwa. Zapraszano go — nie odmawiał, był uprzejmym, ale nikt go nie umiał odgadnąć, a Pupart po swojemu odzywał się:
— Nie mogę poznać tego człowieka... bo żadnej w nim słabości nie widzę. Cóż on u kata lubi? czem żyje? Próżny tak bardzo nie jest, o stosunki się nie dobija, za kobietami się nie upędza, nie myśliwy, grosza nie robi, końmi nie handluje, nie pije, nie je — jakże on żyć może? Tam musi na dnie być jakaś tajemnica. Niema człowieka na świecie, coby swego konika nie miał, a ja po koniku dopiero jeźdźca poznaję.
Niepokoił się kapitan na serjo.
— Co u djabła! chyba w sekrecie wiersze pisuje, czy co?
Z młodzieży tylko pan Heljodor Żyzna — ów podstarzały kawaler, który dotąd, mimo czerwonej twarzy, o miłości marzył i patrzył napróżno w stronę Walina — bywał częściej u hrabiego. Nie był to dla niego towarzysz stosowny, gdyż gusta i obyczaje oddalały ich od siebie; ale w braku ludzi, żyje się ze znośnymi, byle ich jakkolwiek przyswoić można. Panu Heljodorowi to pochlebiało, że żył z hrabią; miał może na widoku w przyszłości pożyczenie od niego pieniędzy, a jeżdżąc po innych dworach, opowiadaniem o przybyszu jednał sobie miłe przyjęcie. Wszyscy go byli ciekawi, szczególniej panny na wydaniu i mamy noszące się z córkami. Na nieszczęście wieść o rozwodzie wielce mu szkodziła.
Od pana Heljodora dowiedział się hrabia w rozmowie o tem, że marszałek zbliżał się bardzo do pani Ratajewskiej, tak że „bodaj aby co z tego nie było“ — jak się wyrażał — i, że pan Bolesław, co da-