Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/293

Ta strona została skorygowana.

wniej tak był wylany dla Horyszków, nietylko ich się zaparł, ale nawet półsłówkami jakiemiś sławie ich szkodzi.
Tknęło to mocno hrabiego.
— Ale powiedzże mi pan, co on im zarzuca? — spytał.
— Właśnie że tak się ciemno wyraża, iż dojść nie można, co to jest. Ale już coś być musi, coś grubszego, a nie dawnego, lecz nowego, bo marszałek jeszcze tam bywał tej zimy.
Hrabia zmilczał, ale mocno zabolał.
Z trudnością przyszłoby nam charakter jego określić. Był on mieszaniną wielu instynktów, przymiotów i wpływów; cechowało go jednak to, że miał serce i kochać umiał. Sercu temu może skrzydeł dodawała fantazja; zmiękczyło je cierpienie długie; lecz był to jeden z ludzi umiejących kochać cicho, wytrwale, choćby bez nadziei. Miłość jego dla Cecylji taka była. Składały ją najrozmaitsze żywioły: szacunek, cześć ideału, uwielbienie piękności, zachwyt wdziękiem — nareszcie ta nieokreślona niczem sympatja dwojga istot, które czują się jakby dla siebie przeznaczone.
Żadna kobieta w życiu nie uczyniła na nim takiego wrażenia, a od czasu jak ją poznał, żadna inna nie pociągnęła go ani na chwilę. Hrabia miał nadzieję, że stałością swą i szacunkiem, posłuszeństwem rozkazom, serce jej pozyskać potrafi. Coś mu mówiło, że ono nie było dlań obojętne, ale się nie domyślał, że Cecylja go kocha. Z rezygnacją przyjmował swój los i tak go w myśli zespolił z jej losem, że choć zdala, czuwał nad nią nieustannie. Mógł jednak bardzo mało. Przez Praskiego, którego umyślnie sprowadzał, nieznacznie się dowiadywał o stanie i bycie Zawiechowa, ostrożnie starał się pomagać... lecz musiał to czynić tak, aby się ani domyślano w tem jego współudziału.