Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

biego nie obudziła jej gniewu: była mu wdzięczna za nią.
Zbliżająca się wiosna powoływała do pilniejszego zajęcia. Praski, w oczekiwaniu jej, już z inspektami miał do czynienia; oprócz tego w ogrodzie było mnóstwo do przygotowania i roboty. Całe więc dnie schodziły na korespondencjach z zagranicą, na sianiu, na rozprawach ze starym dziwakiem. Codzień cieplej, silniej dogrzewało słońce i choć wiosna przychodziła leniwo, zbliżała się nieznacznie. Wyglądano jej z utęsknieniem, bo olbrzymie roboty były przedsięwzięte.
Do trosk tych list Henryka dodał jedną więcej. Donosił, że był słaby i że na święta wielkanocne prosi o pozwolenie przybycia na dni kilka. Zaręczał najuroczyściej, że nikomu się nie pokaże, że się zamknie w pokoju, że o nim nawet ludzie wiedzieć nie będą i że obierze drogę i sposób przybycia taki, aby się nie zdradzić. Prosił i błagał, aby mu tej słabostki za złe nie miano. „Przywykłem tak do rodziny — pisał — tak mnie tam serce ciągnie, tak tęskno mi do was! Cesiu, nie bądź okrutna i nie odpychaj mnie!“
Choć Julek wstawiał się za bratem. choć pragnęła Henryka uścisnąć, siostra oparła się.
— Podejrzewam Henrysia, — rzekła do Julka — że mniej może do nas tęskni, niż do miejsc, które mu Hannę przypominają, a o niej musi i powinien zapomnieć.
Julek się krzywił. Cesia uściskała go; miała łzy w oczach sama.
— Julku, — rzekła — bądź mężczyzną! zrozumiej mnie! Ja, kobieta, mogłabym bezkarnie, jako słaba, okazać się pobłażającą... tobie nie wolno. Czyżbyś chciał zguby brata?
List więc odszedł serdeczny, ale stanowczo proszący Henryka, aby nie przybywał jeszcze. Cecylja w nim odezwała się do serca, do uczucia, do honoru,