Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/303

Ta strona została skorygowana.

spał... a wieczorami podkradał się w gąszcz pod pałac, czatując na Henryka.
Byłoby się może to polowanie nie powiodło i widząc daremne zabiegi, Mazurowicz powróciłby do domu, gdyby go do wściekłości nie przyprowadzał Pupart. Stary kapitan dogryzał mu, żartował, jątrzył go w taki sposób, że się doń jakoś przyczepić nie było podobna. Opowiadał historyjki, bodaj z Bokacjusza zapożyczone, o mężach oszukiwanych, i tem karmił nieszczęśliwego. Mazurowicz więc codzień prawie zacinał się więcej i srożej. Nikt się nie domyślił, co knował.
Po odebraniu kartki hrabiego była narada wielka i Cesia usilnie błagała Henryka, ażeby z nią został. Julek miał jechać sam, wrócić prędko i wytłumaczyć brata. Ta nadzwyczajna ostrożność wydała się wszakże Henrykowi i Julkowi zbyteczną. Zaczęli nalegać na siostrę.
— Cesiu kochana, któż w świecie wiedzieć o tem może? Siądziemy za ogrodem na konie i pokłusujemy przez pola, a o ósmej godzinie mrok zapada.
Nie mogła się wreszcie oprzeć Cecylja... zmilczała. Jak chcieli, tak się stało. Wyprowadził im konie za ogród Andruszka, dosiedli ich i pokłusowali naprost przez pola do Bobryniec.
Wieczór był posępny, drzewa stały jeszcze, jak zimą, nagie... tylko ptactwo zaczynało się już odzywać na błotach. Drogę przebiegli szybko i szczęśliwie, Sulejowski ich czekał z herbatą. Znał mało Henryka i ucieszył się z widzenia go. Bardzo żywo rozmawiano wieczór cały, a przedmiotu dostarczał Henryk, który nauką i życiem w mieście silnie był rozbudzony. Nawet dosyć zwykle zamyślony hrabia ożywił się i rozruszał, a że lubił pokazywać, co miał, począł do herbaty znosić książki i ryciny. Naostatek wydobył przepyszny sztuciec matematyczny, od Chevalier’a z Paryża sprowadzony, i postawił go przed Henrykiem. Dziwna rzecz: na pudełku safjanowem,