Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/306

Ta strona została skorygowana.

ryk przestrzeloną suknię i pudełko pod klucz zamknął, aby ich nikt nie zobaczył.
Siedli spocząć i mówili z sobą do białego dnia. Henryk był smutny i przygnębiony; czuł, jak mu ciążyła chwila płochości.
Jak się to mogło skończyć? chyba wygnaniem dobrowolnem z okolicy, lub śmiercią jednego z nich. Juljana opanował rodzaj gorączki i prawie rozpaczy, tak że Henryś uściskami, prośbami musiał go ukajać, aby siostra się czego nie domyśliła. Julkowi wszakże nadto szło o spokój jej, ażeby się wydał dobrowolnie.
Przy śniadaniu, choć nie było wesołości dni pierwszych, zapomniano trochę o wczorajszej przygodzie. Cecylja cieszyła się ogrodem i inspektami, w których Praski cudów dokazywał. Nie było się tylko przed kim niemi pochwalić, ani z kim podzielić. Uchwalono więc w miasteczku, dla ułatwienia zbytu owoców, warzywa, kwiatów, otworzyć sklep, do któregoby mieszkańcy miejscowi i sąsiedni mogli bez żadnej ceremonji się udawać. Julek wnosił, aby w nim posadzić Piotrusię; ale starej słudze pańskiego domu handel był czemś tak wstrętliwem, że na pierwsze słowo klucznica zakrzyknęła:
— Co, ja przekupka? Przecież jestem coś więcej warta!
Obrócono to w żart, bo do sklepiku kobieta czy mężczyzna łatwo się mogli znaleźć. Ten nowy pomysł mocno pannę Cecylję zajmował.
Henryk już ani krokiem przez dwa dni pozostałe z pałacu się nie ruszał, a choć pogoda i pierwsze dni wiosenne do ogrodu wzywały, Cesia mu się i tu pokazać nie dozwoliła. Posłuszny był bez szemrania.
Przypadek w lesie byłby pozostał dla całego świata tajemnicą, gdyby traf, co na miejsce takich przygód zawsze prawie niewidzialnego świadka sprowadza — nie był zrządził, że w pewnem oddaleniu prze-