powiedzieć. Julek ją widział razy kilka, więc może jej oddać sprawiedliwość. Hrabiemu zacięży samotność, a nie życzyłabym mu pani Ratajewskiej, którą widziałam wprawdzie krótko, ale mi się mocno nie podobała. To żona dla pana Bolesława — dodała nieco złośliwie.
Chłopcy podjęli się poselstwa, choć Julek przysięgał się, że hrabiemu będzie ono przykre i jakoś posmutniał. Cesia mu się długo o tem nie dała rozszerzać.
— Jeszcze nie jesteś doktorem! — zawołała wesoło. — Schowaj na później swoje rady.
Z tą przymuszoną nieco wesołością spędzili chwile ostatnie; ale w miarę, jak się godzina rozstania zbliżała, smutnieli wszyscy. Julkowi się aż łzy kręciły w oczach. Cesia pożegnała ich uśmiechem, a gdy bryczka potoczyła się od ganku, gdy w tej pustce milczącej znalazła się tak osierocona i sama, gdy gwar głosów braterskich uleciał... schyliła czoło na stół i chustka jej od łez była wilgotna.
Prawie lat pięć upłynęło od opisanych wypadków i była znowu wiosna prześliczna, a drzewa pośpiesznie rozwijały się do życia nowego. Toż samo lazurowe niebo śmiało się, przeglądając z za białych chmurek i ptactwo ciągnęło na stare gniazda i łożyska, na których je pokolenia całe poprzedziły... a zdala patrząc, nie znalazłby podróżny żadnej niemal zmiany w Zawiechowie.
Mury pałacu, przed kilku laty odświeżone, teraz już poszarzały, a za dworem widać było jakby młody las szkółek owocowych i drzewek, i dachy cieplarni, i szeroką przestrzeń, oknami pokrytą; przed nią uprawne zagony, jeszcze szare, gdzie niegdzie już w rząd wysadkami były poznaczone. Kręcili się tu