kiem jakimś osłaniała tę uroczą postać. Ożywiała się chwilami, gdy nowe zjawisko jakieś, gość młody z dalekich światów, po raz pierwszy otworzył kielich na powitanie i nieznaną wonią napełnił powietrze; lecz wróciwszy do samotnego pokoju, gdy wszelka praca była skończona, gdy trzeba było wytchnąć i spocząć, siadała jak posąg, zadumana i półmartwa.
Schwytawszy się na tej tęsknicy, co rychlej porywała książkę, szła do fortepianu, tworzyła sobie zajęcie, aby mechaniczna praca i potrzeba zwrócenia uwagi na jakiś przedmiot obojętny odciągnęła myśl od kontemplacji i bólów wewnętrznych.
Tych chwil atoli smutku mało kto kiedy był świadkiem; podpatrzyli je chyba domowi... obcy ledwie się ich mogli domyślać. Uwielbiano tę niezmordowaną wytrwałość pięknej, młodej, swobodnej kobiety, która, poślubiwszy się obowiązkom, spełniała je z tak bezprzykładną surowością dla samej siebie.
Prędzej czy później najzaciętsi nawet nieprzyjaciele zmuszeni są ocenić tę cnotę tak rzadką logiki życia, idącej wprost swą drogą do jasno pojętego celu. Wszyscy też dawni nieprzyjaciele rodziny, i ci, co wyśmiewali pomysł biednej marzycielki, składali hołd jej rozumowi i charakterowi. Ten zarosły chwastami i zdziczały ogród, ta pustka nieużyteczna, w której żyć nie było z czego, stały się źródłem dochodów, dawały niezależność, a obiecywały w przyszłości więcej jeszcze. Zazdrościli jedni, dziwili się drudzy, na pociechę sobie mówili inni, że wszystko to Praski stworzył i utrzymywał — lecz, koniec końcem, biedni Horyszkowie nie potrzebowali nikogo. Julek kończył medycynę i już się nawet dał poznać jako bardzo zręczny operator, tak że mu na zajęciu i na świetnych nie zbywało widokach. Henryk miał miejsce zarządzającego w znacznych fabrykach, które mu już więcej przynosiło, niż dobra wieś w okolicy Zawiechowa. Jeden i drugi nietylko nie potrzebowali pomocy siostry, ale zmuszali ją, aby dozwalała ulubiony zakład
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/322
Ta strona została skorygowana.