Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/331

Ta strona została skorygowana.

i ogromnych drzew pomarańczowych, które w bardzo złym stanie razem z majątkiem zostały nabyte. Dzięki staraniom Praskiego, rosły teraz pięknie i w lecie przyozdabiały wspaniałe wnijście do pałacu.
Hrabia rozpytywał zwykle nietylko o swój ogród, o który mu pono najmniej chodziło, ale o zakład panny Cecylji, a o tym Praski, jako o swem dziecięciu najmilszem, bardzo mówić lubił. Najczęściej trafiało się, że w tej poufnej rozmowie Praski się wynurzył z tem, coby mu jeszcze sprowadzić należało, a potem składało się tak, iż właśnie hrabia tegoż samego potrzebował, to samo sprowadzał i miał jako niewłaściwe sobie lub niemiłe zabezcen do zbycia. Ponieważ manewr podobny powtarzał się często, Praski, choć był monomanem i nie myślał, tylko o mamie-naturze i jej pierworodnych dzieciątkach — nie mógł nareszcie nie dostrzec, iż to coś zakrawało na zręcznie narzucane dobrodziejstwa. Wszakże, czy mu się to zdało niewinnem a przyjemnem, czy bardzo właściwem nawet, nie dał do zrozumienia, iż się na tem poznaje.
Raz tylko, gdy chodziło o znaczną partję gladjolusów, sprowadzonych od van Houtena i zupełnie niepotrzebnych hrabiemu — Praski się odezwał:
— A już nie wiem, czy pannie Cecylji mogę to proponować, bo... coś się na ostatnie lilje owe rumieniła i rzucała... więc do czasu trzeba odłożyć, bo się pozna na sztuczkach.
Hrabia zamilkł, a stary nie wznawiał rozmowy. Zwykle rozpytywał gospodarz o zdrowie, o zajęcie, o to, co się w domu działo, czy były wiadomości od braci, co panna Cecylja robiła i t. p. Narzucał czasem kosztowne dzieła botaniczne Praskiemu do przejrzenia, z prośbą, aby je udzielił swej pani i nie odbierał prędko, gdyż nie były mu potrzebne. Z ogrodu szli na śniadanie. Praski siadał z hrabią i gawędzono znowu. Stary powracał potem do ogrodu, dla dopilnowania szczegółów, i zjawiał się jeszcze na obiad. Najczęściej jadali go we dwóch, przy dobrym wina kieliszku.