Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/337

Ta strona została skorygowana.

W domu Szmula — zapomnieliśmy o tem uwiadomić — starego już od dwóch lat brakło; poszedł połączyć się z ojcami i spocząć po długim żywocie pracowitym... Miejsce jego zastępował teraz najstarszy syn, tak zupełnie do ojca niepodobny, jakgdyby prawem życia było, by się pokoleń charaktery i obyczaje mieniały. Stary należał do Izraelitów dawnej szkoły, był religijny, surowy w zachowywaniu obyczajów i tradycyj. Syn nie nosił już ani sukni, ani zewnętrznych oznak, któreby go odróżniały od ludzi klas innych. Rzuciwszy wiarę swoją, uwolnił się też od wszelkiej innej i widocznie wzdychał do zostania jednym z tych obywateli świata, których zadaniem jest zrobić jak najwięcej pieniędzy i użyć ich za wszystkich przodków, którzy pościli i sknerzyli. Nikt go też nie widział z przybywających gości, bo się domem wcale nie zajmował i większemi spekulacjami był zaprzątnięty. Na dole gospoda zostawała w ręku obcego człowieka, a restauracja dobijała się sławy zakładu gastronomicznego nowemi meblami, bilardem, zwierciadłami, niespospolitą, słowem, elegancją. Moryca zastępowało dwóch kelnerów w czarnych frakach, choć jeden z nich miał buty bez podeszew, a za biurem wystrojona panna, otoczona szklanemi słojami i butelkami, z olbrzymią grzywą, doskonale odgrywała rolę osoby, wcale niestworzonej do tak pośledniego stanowiska.
Pupart zaprzestał tu chodzić, gdyż cena partji bilardowej została podniesiona, co według niego było nadużyciem. Machczeńko, przeciwnie, pozostał wierny instytutowi i spędzał tu dosyć przyjemne godziny, sparty na biurze obok panny z wielką grzywą, która odniechcenia jakiem słówkiem go czasem raczyła. Niekiedy przynosił jej nawet bukieciki ze sklepiku panny Cecylji, który tuż obok domu Szmula, w osobnym oszklonym budyneczku się znajdował. Sprzedawano w nim wieńce, bukiety, wazony, owoce najprzedziwniejsze, nowalje, i budka, z której się zrazu wy-