Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/338

Ta strona została skorygowana.

śmiewano, opłacała się sowicie, a kobieta, wyuczona do sprzedaży, miała przytem dobry chleba kawałek. Praski zwierzchni nadzór nad nią sprawował.

V.

Odwiedziny marszałka ciężyły wszystkim; lecz im zimniejsi byli dla niego, tem on grzeczniejszym się stawał, czulszym i bardziej nadskakującym. Niepodobna było nie domyślić się celu, chociaż pokrewieństwo i przybycie braci dostatecznie napozór tłumaczyły te odwiedziny.
Tym razem pan Bolesław, usiłując zastosować się do smaku osób otaczających, zajmował się nawet książkami, kwiatami i mówił z obu braćmi o przedmiotach naukowych, co mu się dosyć wiodło niefortunnie. Nudził się, czerpiąc tylko trochę życia w pięknych czarnych oczach uwielbianej kuzynki; ale ta je odwracała, jak mogła najprędzej, ażeby pożaru nie wzniecać w zbyt zapalnem sercu wyłysiałego wdowca.
Drugiego dnia marszałek stał się sentymentalnym i rozpowiadał o swych nieszczęśliwych losach i zawodach, w czem wielką miał wprawę. Słuchano go z przyzwoitą atencją, lecz wrażenie było małe. Słowem, postępu nie uczynił prawie żadnego.
Trzeciego dnia, gdy już i materji do rozmowy, i zmiany możliwych tonów przebierać się zaczynało, całe towarzystwo umyśliło jechać do Żytkowic. Trochę złośliwa może panna Cecylja, dla zachęcenia kuzyna, przypomniała mu pannę Jadwigę na wydaniu, uroczą i miłą. Marszałek westchnął tylko. Sam on już pojmował, że trudno mu było sięgać tam oczyma i nadziejami. Wszyscy zaraz z południa wyruszyli na tę wycieczkę.
Państwo Ryngoldowie wyjeżdżali z domu rzadko, można ich więc było zastać na pewno. Jeszcze przed dworem spotkali podkomorzego z kijem sękatym,