dzież, którą odgadła, nim ją jej zaprezentowano, zawołała:
— Kończ, panie marszałku; weszłam na to, gdyś był en train mnie obgadywać.
Strzelisty wzrok przebódł nawylot nieszczęśliwego.
— Tak, — zawołał — mogę dokończyć i wszyscy mi poświadczą, że nie kłamię. Mowa była o tem, iż pani hrabiego posądzasz o jakieś matrymonjalne zamiary. Ja właśnie miałem powiedzieć, iż bystre oko pani w sądzie o ludziach nigdy się nie myli.
Ratajewska dziewiczym dygiem podziękowała. Siadła potem, wachlując się, gdyż piękna tusza nie dozwalała jej bez znużenia odbyć kilkudziesięciu nawet kroków.
— Prawda? Ciekawi jesteście państwo wszyscy, skąd ja to mam, czy to nie przywidzenie? Ale ja mieszkam o miedzę i, chcąc nie chcąc, wiem, co się u hrabiego dzieje... Siedział pięć lat w tej swojej norze, prawie się nie ruszając, zrezygnowany, cichy, nudny i znudzony, słowem, politowania godzien. Nagle, parę tygodni temu, coś go napadło... począł listy pisać, niecierpliwić się odpowiedziami, słać telegramy, jeździć do miasteczka, a w domu... gdzie wszystko sobie stało jak było... porządkować, odświeżać, przyozdabiać... Mnóstwo też jakichś pudełek przyszło z poczty i to jakby ze strojami... Powiedzcież państwo, gdy wdowcowi coś podobnego się trafi, nie mamyż wtedy prawa domyślać się, że go coś w serce ukłuło?
— Tak, ale czy koniecznie matrymonjalna mucha, — odparł podkomorzy — to niedowiedzione.
Panna Cecylja odezwała się półgłosem do podkomorzyny, tak że to jednak wszyscy posłyszeli:
— Najpewniej spodziewa się odwiedzin swych dzieci, których dawno nie widział.
Ratajewska odwróciła się ku niej.
— Ale dla dziewczątek się takich przygotowań nie czyni.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/344
Ta strona została skorygowana.