Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/347

Ta strona została skorygowana.

obok stali marszałek i bracia. Podała rękę najprzód Julkowi, który zbladł, poczerwieniał, zmieszał się, a z nim i Cecylja. Jadzia szepnęła jej na ucho:
— Na złość tobie!
Nie było sposobu... Pora obiadowa nadchodziła; Julek musiał asystować marszałkowi, ani go więc odprawić, ani przeszkodzić zbliżeniu się nie mogła siostra.
Ponieważ pan Bolesław, korzystając z ostatnich godzin, nie opuszczał Cecylji na chwilę, a Henryk zdawał się być w spisku z bratem i zatopił się w jakichś książkach, Jadwiga przywłaszczyła sobie Julka.
— Dostałem wczoraj burę, — odezwał się doktór — za to, żem się nie umiał znaleźć w Żytkowcach.
— Cóżeś pan popełnił? — spytała.
— Zdaje mi się, iż siostra moja wyczytała zbyt gorące uwielbienie dla pani w mych oczach i skarciła mnie okrutnie. Dziś... jestem na pokucie.
— Pokutujmy razem — odparła podkomorzanka. — Siadaj pan tu przy mnie, a jeśli masz psalmy gdzie pod ręką, to będziemy je odmawiali, żeby się nie trzpiotać.
A tymczasem się trzpiotali.
— Wiesz pan co? — szepnęła po chwili — że ja ją chcę oduczyć posądzania i zbytku rygorów. Pójdźmy razem oglądać przed obiadem oranżerje. Doprawdy, przecie w tem nic złego niema.
Spojrzała mu w oczy.
— Nie kuś mnie, pani — rzekł Julek. — Cesiby było bardzo przykro, a ja, choć doktór medycyny i głowę mam pokrytą biretem, który ma bronić i ostudzać, zaczynam się lękać, aby mi się nie zawróciła.
— A gdyby się zawróciła? — mówiła nielitościwa Jadzia. — Wyobraź pan sobie... ja nigdy jeszcze nie widziałam, jak się mężczyznom głowy zawracają... musi to być rzecz ciekawa.
— Najgorsze to, że trudno je odwrócić potem i...
— I co?