Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/351

Ta strona została skorygowana.

Gdy Praski raz wpadł na podobne filozoficzno-przyrodnicze spostrzeżenia, niełatwo go było powstrzymać i panna Cecylja musiała wysłuchać całej rozprawy, w której więcej było epizodów, niż rzeczy głównej, a zakończenie niejasne.
Pobyt braci przedłużał się coraz. Było im tu dobrze, choć obu praca wołała. Wreszcie Henryk, który miał ostateczny termin wyznaczony, zapowiedział dzień wyjazdu swojego. Juljan oznajmił, że jeszcze zostanie. Miał czas bliżej się przypatrzyć zdrowiu siostry, które w pierwszych chwilach zdawało mu się jakąś chorobę zwiastować. Nie mówił o tem ani z nią, ani z bratem, aż do tego wieczora.
— Ja zostaję na dni kilka — rzekł — ze śmiałem bardzo postanowieniem, które powziąłem i od którego nie chciałbym odstąpić. Henryk, póki tu jest, przyjdzie mi w pomoc.
Cesia spojrzała, trochę przestraszona. Julek się smutnie tylko uśmiechnął.
— Nie lękaj się — mówił dalej. — Ot, przybywszy tu świeżo po studjach, starałem się, co było moim obowiązkiem, badać twoje zdrowie. Cesiu moja, jesteś, dzięki Bogu, zdrowa, nie mam o ciebie obawy; a jednak chciałbym, dla zupełnej pewności, ażebyś jakiś czas używała kuracji klimatycznej. Ja i tak muszę podróż odłożyć, będę ci więc towarzyszył. Potrzeba ci kilka miesięcy przebyć w południowej Francji lub Włoszech. Orzeźwisz się, sił nabierzesz. Zamęczyłaś się pracą, troską o nas. Teraz my cię obaj prosimy, dla nas to uczyń: odetchnij i wypocznij. Poczciwy Praski poprowadzi gospodarstwo przez ten czas, a ja, jako doktór nadworny, będę ci dawał rady. Jechać trzeba, jechać musisz.
Łzy się zakręciły w oczach Cecylji; milczała długo.
— Dziękuję wam serdecznie — rzekła — za tę troskliwość, ale to rzecz zbyteczna. Mojego życia cel osiągnięty, a ja, powiem wam szczerze, jestem niem zmęczona bardzo. Jeżeli, jak się domyślam, mój kaszelek