Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/353

Ta strona została skorygowana.

opowiedział, jakich się o nim nasłuchali wieści i że go wszyscy żenią. Opisał mu, jak się z tą plotką spotkali w Żytkowcach, będąc tam z siostrą.
— Jakto! i... głośno tam o tem mówiono? — z oburzeniem zawołał hrabia.
Potwierdzono mu to, lecz nie zaprotestował, nie zaprzeczył, tylko się zżymał i gniewał, że się nim tak zajmowano. Rozmowa zwróciła się potem na inne przedmioty i Julek oznajmił, że pojedzie z siostrą do Włoch.
Sulejowski wstrząsł się cały.
— Jedziecie do Włoch? Cóż to? dlaczego?
Wytłumaczył mu doktór, że zdrowie siostry wymagało tego, że choć choroba piersiowa nie była rozwinięta, mogło być usposobienie do niej, które kuracją klimatyczną znieść należało.
Zasępił się hrabia.
— I chcielibyście jechać prędko? — zapytał.
— Jabym życzył jak najprędzej.
Wiadomość ta zdawała się mocno niepokoić Sulejowskiego. Zamyślony, przeszedł się kilka razy po salonie. Zaczął potem wypytywać starannie o wybór do podróży, o cel jej, o plan i poddawać rozmaite ulepszenia. Na samem wsiadaniu wymógł wreszcie słowo od Julka, że go koniecznie przed wyjazdem odwiedzi. Zażądał nawet, trzymając go za rękę, słowa honoru.
— Nie chcę, żebyś mi uciekł, doktorze — odezwał się natarczywie. — Nie jest to fantazja: potrzebuję cię widzieć.
Drugiego dnia nie było już Henryka, lecz pożegnanie z nim połączyło się z obietnicą spotkania, gdy w wielką podróż się wybiorą.
O tej podróży codziennie teraz mówiono, Cesia obiecywała sobie obrócić ją też na korzyść swojego zakładu. W niedzielę zwykle, tak samo jak Praski jeździł do hrabiego, tak podkomorstwo, będąc na mszy w parafjalnym kościele, na obiad i resztę dnia przybywali do dworu.