Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/377

Ta strona została skorygowana.

— To osłabienie przejdzie, jak wszystko przechodzi — mówiła. — Ja jestem tak szczęśliwa! Mnie tak błogo na świecie, że sam nadmiar szczęścia musiał na chwilę odebrać mi siły... Z wiosną, z kwiatkami i ja się rozbudzę do życia... zobaczycie... Ale trzeba wracać do Zawiechowa, bo ja tam tylko żyć mogę.
O tym jednak powrocie mowy już być nie mogło. Jadwiga i Julek dla niej także przedłużyli pobyt zagranicą, bo jakże odstąpić ją mogli?
Zimę tak, na południowem słońcu się wygrzewając, ciesząc się różami, które tam w ogrodzie kwitły, prześniła chora... zawsze wybierając się z wiosną do domu.
Nadeszła wiosna ta pożądana i jednego dnia, gdy motyle latały już, a nowe życie wstąpiło w drzewa i krzewy, gdy jaśminy kwitły i woń poranku napełniała powietrze, siedząc tak w oknie, patrząc na morze, z ręką męża do piersi przyciśniętą... Cecylja zasnęła na wieki.
Bóg, w nagrodę życia, nie dał jej dożyć... rozczarowania może.

KONIEC.