Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

łeś, ci przecie sobie jakoś na świecie radę dadzą — rzekł podróżny.
— A, przepraszam — dorzucił szlachcic — bom, widzę, o wnuczce zapomniał, i to nie bez przyczyny. Sześć lat upływa, jak się w świat wyrwała...
— Ah! — odezwał się gość — wnuczka także!
— Tak, tak, wnuczka, panna Cecylja... Z początku wychowywała się przy starościnie, potem daleka krewna, majętna hrabina Idalja, wzięła ją do swego domu. Po roku podobno, nie chcąc tak żyć na łasce, nie wiem, dokąd się udała, ale mówią że gdzieś przyjęła obowiązki guwernantki. Starościna o tem nie wie, jak się zdaje. Panienka z głową i bardzo energiczna... Gdyby chłopcom Pan Bóg był dał tyle determinacji! Moja żona słyszała, że z rodziną jakąś podróżowała zagranicą i że się wykształciła znakomicie. Tak mówią. Panna była bardzo piękna. Że to tak, samo poszedłszy w świat, nie zwalało się i nie przepadło.
Podróżny, słuchając opowiadania, nalał herbatę i podsunął ją Drapackiemu, który, nie wiedząc czem mu się za grzeczność wywdzięczyć, szukał przedmiotu, jakimby go mógł zabawić.
— O, ta panna Cecylja — mówił dalej — nie było to starsze nad szesnaście lat, gdy stąd wyjeżdżało, a moja żona powiada, że takiej sensatki, jak żyje, nie widziała. Co to, mości dobrodzieju, — dodał, wzdychając, szlachcic — mówią krew nic, a ja mówię: krew szlachecka wszystko!... Kiedy jeszcze była tutaj, w kościele w perkalowej sukience przyjdzie i stanie w kątku, a na królową wygląda. Tak samo i chłopcy, szałaputy, wisusy, a popatrzyć na nich, choć na królewskie pokoje... Gołe to, a wygląda... ustępuj z drogi... Pany! pany!
— Lecz że też znacznej, jak pan powiadasz, rodzinie, zapewne i skoligaconej, tak przyszło zejść aż do nędzy prawie — rzekł gość.
— Skoligaconej? A pewnie że skoligaconej ogrom-