Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

nemi, bo oczy znowu wlepił w podróżnego i nie śpieszył z odpowiedzią.
— Gdzież mają być? — mruknął wreszcie.
Po chwili milczenia gość zapytał:
— Wszystkie?
Trudno było uniknąć odpowiedzi, choć Szmul coraz mniej do rozmowy zdawał się skłonny.
— Panny niema — rzekł wkońcu — panna bawi przy familji.
I krótko tak zbywszy, zamilkł Szmul znowu, zwracając rozmowę na mieszkanie.
— Nie wiem, czy jaśnie panu tu dosyć będzie wygodnie.
Zmiarkował pytający, że dłużej wypytywać byłoby niewłaściwe i zaręczył, że mu tu będzie bardzo dobrze.
— Przepraszam waćpana, panie gospodarzu — zakończył wreszcie — chciałem się dowiedzieć o Horyszkach, bo właśnie w tym domu, gdzie wnuczka starościny przebywała, widywałem ją dawniej... i zdawało mi się, że ona stamtąd podobno do starościny powróciła.
Żyd z natężoną słuchał ciekawością.
— Ona, żeby do starościny powróciła! — powtórzył... — kiedy? — Tożbym ja przecie, co tam bywam codzień, coś o tem wiedzieć musiał.
Podróżny popatrzył nań długo, nic mu już nie mówiąc, i pożegnał go obojętnie. Szmul wyszedł, niespokojny czegoś, zdziwiony, podejrzewający... nie mogąc sobie tej indagacji wytłumaczyć, a będąc pewny, że ona przypadkową nie była.
Uderzyło go i to, że już późnym mrokiem służący przybyłego gościa wybrał się do miasteczka. Szmul, który właśnie stał na swoim balkonie, powiódł za nim oczyma; widział, że niby przechadzając się aleją lipową, dotarł aż do pałacu i zdawało mu się nawet, że z Piotruską, stojącą zwyczajem swoim we drzwiach, wdał się w dosyć długą rozmowę, poczem, gdy po-