Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

Julek, możeby dosyć nawet było porządnie. Starszy lubił ładne rzeczy, choć ich miał mało. Kilka książek widać było na stoliku i parę obrazów ocalonych ze strychu, do których sobie dobrał ramy. Sprzęty też pościągał dosyć jakoś pokaźne. U Julka zato, w zupełnie podobnym pokoju, wszystko było porozrzucane; odzież, myśliwskie przybory walały się po kątach. Podłoga od wieków była niezamiatana, łóżko od tygodnia nieposłane stało, bo Julek klucz z sobą zabierał. Tylko w tym nieładzie było mu dobrze, a porządku nigdy u siebie robić nie pozwalał, o co się nieraz z Piotruską kłócili.
Za paniczami wszedł Andruszka, niosąc koce i dywanik z bryczki, które rzucił w kącie sali. Julka jeszcze tu zastał.
— A to, proszę panicza, — rzekł — Piotruska mnie za paniczów zbuzowała, czemu ja ich gwałtem do domu nie przywiózł. Jak wsiadła na mnie, to było co słuchać, a potem, jak wzięła na spytki... tom musiał nałgać.
Roześmiał się figlarz, coś poszeptał Julkowi na ucho i wychodził, gdy w progu pokazał się Szmul.
Rzadki to był gość u paniczów, choć bardzo pospolity na dole. Lubił on ich, ale że mu się o pożyczki uprzykrzali, a do marnotrawstwa pomagać im nie chciał, stronił, jak mógł od obu. Może rok upłynął od czasu, gdy go na górze widziano. Julek się zdziwił i wstrzymał, stary mu zdala głową kiwnął i powolnym krokiem skierował się ku pokojowi Henryka. Ponieważ obaj mu byli dłużni, a starszy podobno więcej, Julek wcale nie myślał narzucać mu się z rozmową i wszedł do swojego pokoju.
Henryk miał właśnie się rozbierać, gdy w progu ujrzał gościa, który na nim przykre uczynił wrażenie. Pierwszą jego myślą był dawny dług: zarumienił się mocno.
— Jak się ma pan Szmul? — rzekł — przepraszam najmocniej; pewnie chcesz mi należność przy-