Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

Tak, mój Henryczku, po sześciu latach pielgrzymki, która mnie nauczyła wiele, wracam do was znękana, wymęczona, bo potrzebuję trochę wypoczynku. Nie myśl, ażebym się wyrzekała tego, com raz postanowiła, że sama sobie wystarczę, że zapracuję na siebie. Nie odstąpię od tego, chwilowo jednak potrzebuję skryć się gdzieś w kątek, aby sił nabrać nowych. Nie będę wam ciężarem, owszem, pomocą być mogę. Trochę zebrałam sobie i z wami a z babcią drogą się podzielę; będzie nam razem weselej, ja przy was odżyję. Między obcymi tęskno mi jakoś było... trzeba u was w powietrzu Zawiechowa sił nowych zaczerpnąć. Babcia nic nie wie. Jużbym tam u was była, gdybym się jej nie lękała przestraszyć. W ostatnim liście pisałam do niej tak, jakbym jeszcze długo, długo w tym domu, w którym byłam, pozostać miała. Tymczasem niespodzianie zmieniły się okoliczności... wyjazd mój stał się koniecznością, obowiązkiem.
Babcia może się tego tak nagłego w istocie postanowienia przelęknąć; trzeba, ażebyście ją przygotowali. List do babuni przyłączony niech Henryk odda, a od siebie powie, iż mu pisałam, że niebardzo jestem z mojego miejsca zadowolona. Trzeba ją oswoić z tą myślą mego powrotu. Ty, Henryku, powiedz, że będziesz sam pisał do mnie, namawiając mnie do wytchnienia w Zawiechowie. Niech to wyjdzie od was, nie ode mnie... Rozumiesz, mój Henryczku? Chciałabym babce i chwilki niepokoju, domysłów, troski oszczędzić.
Serce mi już bije, gdy myślę, że was zobaczę. Sześć lat... jakże wy musieliście powyrastać! A babcia? strach mi pomyśleć o niej! Ta samotność, te niepokoje o was, o mnie... Czy ja was poznam, czy wy mnie poznacie? Rozstaliśmy się dziećmi prawie... jam wyleciała jak ptaszek, a wracam spoważniała i chociaż nie rozczarowana, ale z oczyma, które doświadczenie otwarło. Czuję, że się wam przydam... przecieżem