Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

starsza od was i musiałam się kręcić po świecie, gdy wy siedzieliście spokojnie w waszym kątku.
Mój Henryku, rozmów się z tą naszą poczciwą, nieoszacowaną Piotruską i wybierzcie mi jaką izdebkę, ale niedaleko obok babki. Koło sypialni jest pokój mój dawniejszy, jeśli go nikt nie zajął. Każcie trochę pył pościerać, resztę ja sama zrobię, gdy przyjadę. Mnie wszędzie będzie dobrze, byle z wami. Tak mi potrzeba waszych serc i kochania waszego, że dałabym za nie wszystkie skarby świata. Między obcymi, obojętna wszystkim, zgłodniałam za rodziną... O, gdybyście wy wiedzieli, jak to smutno w największych dostatkach rozbijać się ciągle o lody i zamiast serc, znajdować marmurowe piersi, cudnie piękne, lecz zamarłe na wieki! Ale dość, mój Henryku! Napisz mi zaraz, kiedy przyjechać mogę. Mam tu towarzyszkę, z którą razem podróż odbędę. Jestem gotowa i czekam waszego skinienia. Tylko proszę, zaklinam, babcię mi przygotujcie. W tym wieku i miłe nawet wzruszenie może być szkodliwe. Julka uściśnij ode mnie i — do zobaczenia w Zawiechowie... Twoja przywiązana siostra Cecylja.

Henryk czytał jeszcze list z gorączkowem wzruszeniem, gdy Julek, nawpół rozebrany, wbiegł do pokoju, wołając:
— Czego Szmul przychodził?
Za całą odpowiedź Henryk pokazał mu list siostry. Czytali go znowu razem, i Julek z radości począł w ręce klaskać. Byłby nawet zbiegł zaraz i wypaplał nieostrożnie wszystko, gdyby go Henryk nie powstrzymał.
— Najprzód trzeba z Piotruską pogadać, — rzekł, — ale na dole nie można. Poślemy Andruszkę, żeby ją tu poprosił.
Otworzył okno i zwabił chłopca, który się kręcił około stajni.
W kwadrans ciężkie kroki sunącej się klucznicy