Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

— Co to tam za podróżny u was? panie Szumakiewicz. Kto to taki? Pokaż mi podorożną.
Poczthalter z wielkim pośpiechem pobiegł do książki; było w niej zapisane przy pierwszym przejeździe: Hrabia Stanisław Sulejowski z...
Doktór przeczytał raz i drugi i głową pokiwał.
— Cóż to? obłożnie chory?
Szumakiewicz ramionami ruszył.
— Kto go tam wie? Leży na dywanie i cygaro pali.
Hordziszewski rozpierzchłą resztkę włosów na łysinie poprawił i wyszedł. Kamerdyner czekał nań w progu, poprzedził go i otworzył mu drzwi.
W tejże chwili z dywana, na którym leżał, wstał zwolna hrabia i z wielką grzecznością postąpił ku doktorowi, który już mierzył go oczyma i wejrzeniem szukał wskazówki choroby w oczach i na twarzy. Zdawał się zdumiony mocno: podróżny wprawdzie wydał mu się pomieszanym, niespokojnym, ale świeża cera i zdrowe oblicze zdawało się zaprzeczać słabości.
Hrabia zaczął się tłumaczyć i przepraszać, czego Hordziszewski ani słuchał i przerwał:
— Co panu jest?
— Kłucie w piersiach i zawrót głowy — cicho odparł hrabia.
— Proszę mi dać puls — rzekł doktór, biorąc go za rękę. — Ale puls zdrowiuteńki i silny... niema w nim nic — zawołał zdumiony.
Pomilczał chwilę.
— Nie wstrząsłeś się pan czasem, jadąc na bryczce?
— Jadę wygodnym powozem.
Począł rozpytywać o owo kłucie i zawroty, ale zarazem, wpatrując się i badając chorego, mocne okazywał znaki niecierpliwości.
— Pan jesteś zdrów, jak ryba — zawołał gniewnie prawie. — Pozwól pan sobie powiedzieć, że to chyba są żarty. Przestraszono mnie. Ja mam pacjen-