Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

starościna; lepsze się jej przypomniały czasy i płakać zaczęła. Nędza i opuszczenie dla niej były środkiem zatarcia i zapomnienia przeszłości.
Po chwili jednak, otarłszy łzy, zaczęła się przechadzać po pokoju, dotykać sprzętów, stawać przy każdym z nich zamyślona. Wszystkie były jej znane; szukała w pamięci, gdzie i w jakich chwilach życia je widziała. Biurko stało u synowej, wazony na kominie w paradnej sali na górze. Naówczas dawano jeszcze bale i tłumy napełniały pałac zawiechowski. Uściskała milcząc Piotruską, popatrzyła jeszcze, jakby obłąkanemi oczyma, i pośpieszyła schronić się znowu do swojego ciemnego i smutnego kąta. Tam jej było najlepiej, tam nędza teraźniejsza powoli usłała sobie gniazdo dla niej stosowne. Żadna resztka dostatku tam nie gniotła.
Pierwszego dnia chłopcy obaj wyszli na spotkanie Cecylki. Pozostali do późna na poczcie i nie doczekali się jej. Julek wniósł, żeby pójść do Szmula do restauracji i zagrać w bilard. Resztę więc wieczora spędzili tu w nieciekawem towarzystwie pana sekretarza i dwóch kancelistów.
Nazajutrz odnowiła się pielgrzymka na pocztę. Siedli na ławie w dziedzińcu, pozapalali cygara i przesiedzieli tak znowu do wieczora... a że nikomu nie powiedzieli, gdzie poszli, byliby tu może nie wiedzieć jak długo na gawędce pustej przesiedzieli, gdyby w dziedzińcu nie zjawił się pocztyljon, prowadzący trzy konie w ręku i na zapytanie poczthaltera, kogo przywiózł, nie odpowiedział: „pannę do pałacu“.
Henryk i Julek, jak studenci, porwali się na wyprzódki lecieć i zdyszani wpadli, gdy Cecylja jeszcze u nóg starościny klęczała, a babka płakała, nie mogąc przemówić słowa. Piotruska stała obok, ze szklanką wody wpogotowiu.
Jak burza wpadli chłopaki do salonu starościny, ale obaj stanęli wryci, zobaczywszy Cecylję, która powstała z ziemi i wyciągnęła ku nim ręce. Pamiętali ją