Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Resurrecturi.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

szczupłą dzieweczką, zaledwie dorosłą, nieco opaloną, trochę dziką, a spotkali teraz cudownie piękną jakąś postać pańską, nacechowaną wdziękiem, jakiego na wsi nigdzie nie spotykali, imponującą blaskiem i powagą. Henryk stał, nie śmiąc się zbliżyć do niej.
Nareszcie rzucili się ją ściskać.
— Myśmy czatowali dwa dni na poczcie, a tyś nam się wymknęła — rzekł Julek. — Chcieliśmy cię w triumfie przyprowadzić do babci!
Babka z za łez patrzyła smutnie na ten obrazek, na grupę, złożoną z trojga rozkwitłych młodości — bezdomnych, osieroconych i skazanych na steranie się między ludźmi. I, co oschły łzy, to znowu na powieki jej wracały.
Cecylja była blada, wzruszona, ale mężna; udawała wesołość, ażeby pokryć rozrzewnienie. W oczach jej tylko malował się jeszcze strach jakiś, gdy się obejrzała po pokoju babki. Przed sześciu laty nie było tu już wytwornie; ale teraz, gdy oczy jej nawykły do zbytku, elegancji, do wyszukanego porządku innych krajów i innego świata, musiało się to jej wydawać okropne. Wrażenie to tłumiła w sobie, aby się z niem nie wydać. Sama babka w swoim zabrukanym szlafroczku, Piotruska w przyodziewku mniej niż skromnym, nader wątpliwej czystości, obudzały w niej litość i przestrach razem.
Chłopcy za wszystkich byli roztrzepani i weseli — ona milcząca i smutna.
Zmierzchało się już, gdy koniecznie zażądali zaprowadzić siostrę do jej pokoju. Poszli więc i Cecylja znalazła go pełnym wspomnień swojego dzieciństwa, a bardzo miłym. Tu zniesiono już piękne dwa angielskie kuferki przybyłej, jej podróżną torbę i różne drobne przybory, które bardzo były proste, lecz chłopcy i klucznica przepychowi ich wydziwić się nie mogli. W istocie w tym jakkolwiek przystrojonym i dosyć świeżym pokoju, ale nieco spłowiałym i ze staroświecka wyglądającym, nowe te i błyszczące sprzęciki