Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

rzy towarzysze, nawykłem z tobą być zupełnie szczerym...
Piętka skłonił głowę, nie dając po sobie wyrozumiéć, czy był niedowierzającym, czy wdzięcznym...
— Nie możesz mnie posądzać, kończył Płocki, abym taką drobnostkę zarobiwszy...
Piętka się roześmiał.
— Tak jest, drobnostkę potwierdził gospodarz... Cóż to jest wobec kolosalnych fortun tych ludzi, co, jak ja, poczynali od niczego? Drobnostka! nie posądzasz mnie, abym tak mało miał ambicyi i chciał na tem poprzestać? — Wiesz, że się na świecie chcę dobić stanowiska, to są moje przygotowania wojenne.
— Uwielbiam logikę i systemat! — odparł Piętka.
— Widzisz mnie tu za kulisami, gotującego się do wyjścia na scenę.
— W roli chłopca milijonowego! — mruknął Piętka złośliwie.
— Właśnie, ażebym chłopca nie grał, dlatego tu siedzę, dokończył Płocki, uczę się poznawać ludzi i siebie.
— Ostatnia z tych nauk trwa do śmierci, — dodał przybyły.
— Niekoniecznie. Kto nad sobą pracować umié, wié téż za jaki sznurek własną naturę pociągnąć, aby ją poruszyć lub zahamować, mówił Płocki coraz szczerzéj. Co się tyczy świata a ludzi, wierz mi, nie zmieniłem nic tego zdania,