Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Piętka słuchał, pijąc powoli, i odparł obojętnie.
— Możesz im odpowiedziéć przecię, że w czasie waszych wakacyj, czy studyjów, konkurów i ożenienia, gdy was tu nie było... Piętka nie mogąc odpoczywać i czekać, gdzieindziéj przyjął zobowiązania. Tém się wszystko wytłomaczy.
— Ja téż tak właśnie odpowiadałem, mówił p. Julijusz, a mimo to, rzuca to na mnie cień jakiś, bo nietylko, że nie jesteśmy razem w pracy, ale nawet unikasz mojego domu... zrywasz stosunki...
— Alem ich nie zerwał! tłomaczył się Piętka.
— Zatem, trącając kieliszkiem o stojący kielich towarzysza, odezwał się Płocki, zatem poprawże się...
Po chwili pochylił się znowu do ucha Piętki.
— Przyznam ci się, że nie w jedném brak mi twéj rady, ręki i głowy... Mam kilka znacznych interesów napiętych już i bliskich rozpoczęcia... Na ludziach mi nie zbywa, ale — ale, wolałbym miéć do czynienia z kimś, kogo znam, komu ufam.....
— Serdeczne dzięki, odezwał się Piętka. Jestem związany umową, a o łamaniu jéj ani mi się godzi pomyśléć. Człowiek, z którym mam do czynienia, prawy jest i znany...
W téj chwili, rzuciwszy okiem na siedzącego obok towarzysza, Piętka spostrzegł na jego twarzy wyraz tak złośliwego szyderstwa, ironii, nie-