Dowcip i złośliwość były na porządku dziennym: one płaciły za wszystko: zastępowały rozum, sprawiedliwość, sąd, rozwagę, — dosyć tu było miéć błyskotliwą łatwość igrania ze słowem, ażeby uchodzić za wielkiego człowieka.
Wprawdzie, gdy się skąd iskry sypią, można się domyślać wielkiego ciepła, ognia i światła zapasów... lecz jakże często bukiet owych gwiazd bywa fajerwerkiem tylko!!
Nie można się téż dziwić, że te wszystkie wielkości przeżyte, prześnione, upadłe, poronione — mściły się na świecie, iż na nim roli, jaką chciały, albo odegrać nie mogły nigdy, lub zbyt krótko grały... Dowcip im jeden pozostał... za pokarm, rozrywkę i sławę.
W tym dniu wszakże złośliwość najmniéj może miała widoków popisu. Uwaga wszystkich była zwróconą na jeden przedmiot, na jedno zapowiedziane przez gospodynią zjawisko: na młodzieńca, który po raz piérwszy na świat o swéj sile występował...
Był nim znamienitéj staréj rodziny książę Nestor, pan wielkich włości, magnat, wychowany jak najtroskliwiéj, napojony tradycyjami familijnemi, którego poprzedzała sława, d’un jeune homme accompli... Książę Nestor znanym już był wielu osobom z widzenia; ale w tych czasach, gdy jeszcze ani ogromnemi dobrami nie władał, ani urzędownie na świat nie wystąpił; i do czynnego życia społecznego nie należał.
Teraz gdy stał się głową domu, a los dawał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.