kunem... sto tysięcy rubli posagu, młoda, ładna, mówi po francusku, gra ślicznie na fortepijanie, oprócz mnie nie posiada prawie żadnych uciążliwych krewnych... ożenię cię z nią...
Piętka aż pierzchnął z przestrachu.
— Ja? ja? żenić się! zawołał. Co tobie? czyś oszalał? Tobyś mi dopiéro łaskę wyrządził! Ale ja mą wolność trochę więcéj nad sto tysięcy rubli cenię, i za pół milijona jéj nie oddam.
Zresztą wiész co, odpowiem ci otwarcie, mam wad krocie, jestem zepsuty jak grzyb, który robaki zjadły, ale co szanuję, tego nie zdradzę. Przeciwko Werndorfowi nie pójdę. To cośmy mówili, zostanie przy mnie... bądź spokojny... Nie wmieszam się do walki z żadnéj strony, lecz kupić się nie dam...
Rób sobie, co chcesz, to mi wszystko jedno. Jesteś człowiekiem systematycznym, masz logikę ścisłą w swém postępowaniu, to ci przyznać muszę... z zajęciem będę ci się przypatrywał zdaleka, ale nie rachuj na mnie.
Skłonił się, Płocki stał pomieszany, usiłując już nieudaną propozycyją w żart obrócić.
— Cha! cha, zawołał, czyś ty to wziął na seryjo?... żartowałem przecież.
— A! to chwała Bogu! roześmiał się Piętka, tém lepiéj... Bądźmy sobie zdaleka życzliwymi i idźmy każdy swoją drogą. Gdybyś przyjął życzenie dobre, szczere, powiedziałbym ci jedno, nie myśl o walce, myśl o pracy, Werndorf ci pomoże...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.