Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

warzystwu i pozostał prawie ostatnim. Żelazny, który miał wiele dawnych znajomości, przywiązał się do idących pań i zniknął z niemi. Powóz państwa Płockich ruszył nareszcie. Piętka, który raczéj unikał, niż szukał towarzystwa, zabiérał się iść sam do domu, gdy w bramie spostrzegł stojącego z parasolem w ręku Werndorfa, który bardzo powolnym krokiem, zmierzał sam jeden ku miastu.
Zaledwie go spostrzegłszy, pryncypał pochwycił pod rękę, miał bowiem słabość do niego.
— Bardzom rad, że się spotykamy, rzekł wesoło, postanowiłem, odprawiwszy konie, przejść się trochę, nie będę sam i zamawiam sobie miłe towarzystwo wasze... Nie spieszycie się wszakże?
— Dziś wyjątkowo mam trochę czasu, rzekł Piętka.
— Cieszę się z tego, chodźmy i mówmy, dodał Werndorf. Lubię bardzo muzykę, ale nam biédnym ludziom pracy, myśli i troski i téj nawet chwili użyć nie dają. Uwierzyłbyś pan, że przez cały koncert nie mogłem się otrząsnąć z nałogowego zaprzątnienia.. interesami! Tyle mamy do roboty! Kraj nasz, który ucierpiał wiele, któremu nieszczęśliwy skład okoliczności politycznych nie dozwolił nigdy tak się rozwinąć, jakby był mógł i powinien, mając do tego najszczęśliwsze warunki; który, stojąc niemal w pośrodku Europy na drodze ku zachodowi, mógł pośredniczyć między przemysłem dwu światów: kraj nasz jest niewyczerpaném źródłem dla inteligentnego przed-