Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

ta jednak była umiejętnie i z wielką naturalnością pojętą. Nie zdradzał wewnętrznego niepokoju — uśmiéchał się, przybiérał ton chłodny, powierzchowność roztargnionego.
Znalazło się zaraz miejsce w bliskości pani domu, które przybyły zajął swobodnie i umiał natychmiast zawiązać rozmowę tak, aby cały jéj ciężar zrzucić na innych. Sam więcéj oczyma biegał po salonie, niż mówił, mieszał się tylko urywanemi słowy do niéj i zdawał z umysłu nie wypowiadać ani długo, ani wyraźnie, ani stanowczo.
Badał raczéj tych, z któremi był, niż się dał przeniknąć.
To, z czem się odzywał, było tak rozważne i zręczne, iż nie raziło ani trywijalnością, ani ekscentrycznością.
Gdyby nie aureola imienia i majątek, książę wydałby się może cale pospolitym młodzieńcem — lecz w blasku tych akcesoryjów najmniejsze słówko jaśnieje bengalskim ogniem dowcipu... Ludzie robią z niego coś nadzwyczajnego..
Nie dziw téż, że półsłówka, któremi się opędzał i odstrzeliwał, wzbudzały najwyższe współczucie i tłumaczone były jako pełne głębokości zdania... U sławnych wirtuozów omyłki uchodzą nawet za głęboko obmyślane dysonanse.
Eksminister, który z obowiązku tytułu, jaki nosił, lubił udawać poważnego statystę, wtoczył zaraz rozmowę na tor zadań społecznych i zagadnień ogólnego znaczenia. Dało mu to tylko doskonałą zręczność w niewielu słowach powiedze-