Wszyscy, zdaje mi się, równie jak ja, wysoko go cenią.
— A ja, przerwała hrabianka, otwarcie mówię, że go nie lubię. Ma zapewne przymioty wielkie, lecz i wad a śmiészności bez liku, pedant, uparty, choruje na ideały, a w rzeczywistości nie zawsze widzi jasno... Chce być koniecznie dobroczyńcą ludzkości, miesza się do wszystkiego... Petit manteau bleu... a w nim próżność gra wielką rolę.
— Próżność, próżność, i wszystko próżność, śmiejąc się, podchwycił Płocki. Nie sądzę go tak surowo, ale to jeden z tych ludzi, o którego opiniją starać się musi każdy, kto chce być dobrze widzianym, osobistość bardzo popularna...
Ach! mój kochany panie Płocki, roześmiała się hrabianka, kto u nas nie był popularnym i nie może nim być, gdy zechce? Dam panu receptę, jeśli chcesz...
— Proszę bardzo...
Hrabianka pociągnęła dymu.
Bądź pan sztywnym, abyś się wydał poważnym, mów wiele o dobru ogólném, o potrzebie oświaty, o włościanach, o szpitalach, o chorobach, należ do towarzystw dobroczynnych, nie opuszczaj żadnego koncertu na cele ogólne, uczyń jaką ofiarę dla ubogich uczniów, lub na założenie biblijoteczek rzemieślniczych, albo dla zachęty do sztuk pięknych... Gdy to uczynisz, będziesz mógł drzéć, spekulować, urągać się z ludzi, w biały dzień polować na zyski, choćby nie bardzo
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.