Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

miał. Był to człowiek skromny, zamknięty w sobie, pracowity, cichy, nie łatwo czyniący znajomości, ale nie unikający zetknięcia się z ludźmi. Sąd o nim, choć powszechnym nacechowany szacunkiem, był bardzo różny. To, co o nim w chwili kaprysu podobało się powiedziéć hrabiance, wcale w rachubę wchodzić nie mogło.
Jeden to był z tych ludzi, których poznać nie łatwo, których wnętrze zostaje nawet dla najbliższych i najpoufalszych przyjaciół tajemnicą nazawsze.
To, co świat znał i widział, dawało się domyślać, że osłoniona głąb’ nie mniéj piękną być musiała. Skromna powierzchowność, która się nie chciała niczém odznaczyć, nie ściągała oczu wcale. Słusznego wzrostu, przystojny, choć nie piękny, z żywém wejrzeniem i czasem uśmiéchem pół sarkastycznym, lubo nieco nieśmiałości zdradzającym, mówił cicho i ciężko, wyglądał trochę sztywnie, nieco zimny, ściągał jednak na siebie uwagę tém czémś, co znamionuje niepospolitych ludzi. Charakterem postaci jego była energija skupiona w sobie.
Jeżeli artystycznie wdzięczna powierzchowność oznacza miłość piękna i poczucie jego, hrabiego o zamiłowanie sztuki posądzić nie było można. Wyglądał poważnie, ale bez wdzięku, na uczonego raczéj niż artystę. Był téż w istocie prędzéj piérwszym, niż drugim. Zadania ekonomiczne, społeczne, dziejowe, rzeczywistość dotykalna zajmowały go z pewnością więcéj, niż ideały. O teo-