Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

ryjach wszelkich rozprawiać wszakże nie lubił, zagadnięty milczał. Zadaniem jego był czyn. Jeżeli mógł sam dać do niego inicyjatywę, śmiało z nią występował... gdy kto go wyprzedził a w myśl jego postąpił, szedł z nim i za nim. Najpracowitszy w świecie, nie spróżnował godziny. Życie dlań było wielkiém zadaniem, które pojmował i wywiązywał się z niego surowo.
Nie dobijając się o popularność, zyskał ją, pomimo że nie raz, ale stokroć razy szedł śmiało przeciwko chwilowym usposobieniom ogółu i nie lękał się stawić im czoło. Lecz wszyscy, nawet ci, którym to było najprzykrzejszém, uznać musieli, że czynił z przekonania głębokiego; sumienność rozbrajała gniewy.
Hrabia Adam nie miał naówczas własnego domu, mieszkał w najętym, a mieścił się tak skromnie, tak ciasno, tak oszczędnie, iż najmniejszy mekler giełdowy paradniejszym był od niego. Rzadko téż kogo w domu n siebie przyjmował, i sam nie bardzo w nim siedział, zajęty był niezmiernie albo interesami za domem, lub pracą jaką w zamknięciu.
Wizyty za niego przyjmowała puszka do listów u drzwi przybita, w którą bilety wrzucano. Uparcie dzwoniącym, po długiém oczekiwaniu, stary sługa w szaraczkowym surducie i pantoflach w okularach, z książką od nabożeństwa w ręku, odpowiadał najczęściéj, iż pana w domu nie było.
Nie uczyniono wyjątku dla nikogo, chyba dla przyjaciół i krewnych.